Whistle Blower Whistle Blower
38981
BLOG

Dlaczego odszedłem z CBA

Whistle Blower Whistle Blower Polityka Obserwuj notkę 90

Paweł Wojtunik zmienia Centralne Biuro Antykorupcyjne w prowincjonalny komisariat. Mój tekst to próba opisu tego procesu.

Jestem byłym funkcjonariuszem CBA. Wcześniej - innej służby specjalnej. Niedawno na biurku Pawła Wojtunika wylądował mój raport o zwolnienie ze służby (tak to się u nas nazywa). Nic już nie łączy mnie z tym panem. Mam prawo, a nawet obowiązek, pokazywać jak największej ilości ludzi co dzieje się z elitarną do niedawna służbą specjalną. Przepraszam za niezgrabności stylu. Z oczywistych względów to mój pierwszy blog w życiu.

Filozofia
W swoim niedawnym wywiadzie dla Radia Zet Paweł Wojtunik stwierdził, że gdyby to on kierował CBA, gdy agenci jednej z delegatur zdobyli materiały znane później częściowo jako "afera hazardowa", kazałby je… zniszczyć. Dlaczego? Bo przecież nikogo nie złapano za rękę na popełnianym przestępstwie. Paweł Wojtunik dał tym stwierdzeniem najlepszy dowód tego, że kompletnie nie rozumie filozofii działania służb specjalnych. Jego praca w policji przysłoniła mu świat czarno-białymi okularami. Wojtunik nie zdaje sobie sprawy, że na biurko premiera co tydzień trafiają dziesiątki meldunków operacyjnych ABW i SKW (a do niedawna i CBA). O specyfice pracy AW i SWW tutaj nie ma co nawet wspominać. Żaden z nich nie jest twardym dowodem popełnionych przestępstw. Natomiast właśnie od tego są służby specjalne - by dostarczać rządzącym między innymi INFORMACJI. Nazwijcie to jak chcecie: plotkarstwem, donosicielstwem, itp. Ale tak działają służby na całym świecie. Wojtunik zatrzymał się na etapie złodzieja słoików z piwnicy. Złapany? Winny. Uciekł? Trudno. Czego jednak można się spodziewać po człowieku, który w wieku 19 lat, po średniej szkole średniego szczebla, trafił prosto do patrolowania chodników? W tym wieku większość doświadczonych funkcjonariuszy służb zdawała maturę i szła na porządne studia. Dopiero stamtąd - z umiejętnością myślenia, z wiedzą o świecie, ze znajomością języków trafiali do "firm". W wieku 25 lat Wojtunik był już "doświadczonym policjantem". Pytanie tylko czego się przez ten czas zdążył nauczyć. W ten sposób przechodzimy do kolejnego zagadnienia.   

Kadry
Mariusz Kamiński oparł CBA na trzech filarach: doświadczonych funkcjonariuszach służb specjalnych, doświadczonych policjantach oraz młodych, wykształconych absolwentach prawa, politologii, etc. Nie ustrzegł się oczywiście błędów, ale sygnał był jasny. Budujemy elitarną służbę, w której nie ma miejsca dla mistrzów posługiwania się pałką policyjną po zawodówkach. Jasne były kryteria naboru - jedynie wyższe wykształcenie dawało szansę na karierę. Co nastało z Pawłem Wojtunikiem? Zmiana wewnętrznych przepisów CBA skutkująca tym, że wyższego wykształcenia już mieć nie trzeba. Korytarze "na dziewiątce" (tak nazywamy siedzibę firmy przy Al. Ujazdowskich 9) zapełniły się wulgarnymi, prostackimi kumplami Wojtunika z policji. Ci ludzie nie kryją swojej pogardy dla funkcjonariuszy CBA, którzy trafili tam z ABW lub cywila. Nie kryją również, że przyszli do nowej firmy wyłącznie dla wyższych zarobków. Ślepo wierni swemu dobroczyńcy, bez żadnego dorobku w poprzedniej firmie. Paweł Wojtunik bajdurzy o tym, że "wyrwał policji najlepszych fachowców, elitę". Bzdura. Najlepsi przyszli wtedy, gdy CBA powstawało, los tej służby nie był pewny, a na zmianę decydowali się naprawdę odważni i bezkompromisowi. Teraz przychodzą napakowani sterydziarze z CBŚ albo wąsaci emeryci, którzy dobrze pamiętają poprzedni ustrój. Finezyjne metody pracy operacyjnej? Znajomość języków? Umiejętność przewidywania ruchów przestępców w białych kołnierzykach? Zapomnijcie.  Jest rechot, buciory na stole, smród kaca i opowieści "jakimi to my nie byliśmy zajebistymi policjantami, a teraz tu będziemy sprzątać po amatorach". I mówią to ludzie, których byle porucznik z ABW mógłby uczyć latami. Dla zobrazowania formatu tych ekspertów podam jeden, acz wymowny, przykład.

Kontrola operacyjna
Od członków kolegium służb specjalnych Paweł Wojtunik mógłby się dowiedzieć, że do niedawna zarówno Prokurator Generalny, jak i sędziowie Sądu Okręgowego w Warszawie akceptowali wnioski CBA o kontrolę operacyjną (tzw. podsłuch) mniej więcej na poziomie 95 procent. Przedstawiciele obu tych instytucji wielokrotnie z uznaniem wypowiadali się o rzetelności i fachowości wniosków sporządzanych przez funkcjonariuszy CBA. Wojtunik postanowił jednak, że tak dalej być nie może i trzeba coś z tym fantem zrobić. Wymyślił więc, że powstanie specjalna komórka, kierowana oczywiście przez jego dobrego kolegę, która jeszcze wewnątrz CBA będzie wnioski opiniować. Efekt? Całkowite sparaliżowanie pracy operacyjnej. Większość wniosków nigdy nie trafia nawet na biurko Wojtunika, ponieważ jego koledzy z wspomnianej wyżej komórki po prostu je odrzucają. Bez uzasadnienia. Lub z uzasadnieniem świadczącym o tym, że ludzie ci nigdy w życiu nie mieli do czynienia z pracą operacyjną. W firmie tajemnicą poliszynela jest fakt, iż taka polityka doprowadziła do niepowetowanych strat w co najmniej kilku poważnych rozpracowaniach. Więcej niestety napisać nie mogę, ponieważ nadal obowiązuje mnie tajemnica państwowa.

Przypadek Stankiewicza
Na koniec najbardziej chyba bulwersująca kwestia. Paweł Wojtunik zatrudnił na stanowisku szefa Delegatury CBA w Gdańsku człowieka, który wcześniej rozpracowany był przez CBA. Dzięki "Rzeczpospolitej" znamy kryptonimy dwóch takich spraw - "Wallenrod" i "Papuga". Obie dotyczyły szeroko pojętej korupcji w pomorskim wymiarze sprawiedliwości. Warto, by opinia publiczna poznała choćby część prawdy. Bo z ust Pawła Wojtunika nigdy jej nie usłyszy.
Jedną z pierwszych czynności nowego szefa CBA było osobiste polecenie, by przynieść mu rejestrację Stankiewicza w CEZOP (Centralna Ewidencja Zainteresowań Operacyjnych służb specjalnych). Następnie przekazano mu na jego polecenie teczki spraw, w których Stankiewicz się pojawiał. Następnie Departament Kadr i Szkolenia CBA zwrócił się do kilku jednostek firmy z pytaniem czy są w posiadaniu informacji, które świadczą o tym, iż Jerzy Stankiewicz nie powinien zostać powołany do służby w CBA. Odpowiedzi, które przesłano z co najmniej dwóch miejsc, powinny ujrzeć światło dzienne. Zawierały one szeroki opis tego, o co podejrzewano Stankiewicza. Oraz odsyłały do Prokuratury Apelacyjnej w Białymstoku prowadzącej śledztwo m.in. w tej sprawie. Mimo tych wszystkich ostrzeżeń Wojtunik mianował Stankiewicza szefem Delegatury w Gdańsku. Jednej z tych, które wcześniej Stankiewicza rozpracowywały. Cała reszta stanowi niestety tajemnicę państwową. Ale prawda kiedyś ujrzy światło dzienne. Dość powiedzieć, że ówczesny dyrektor Departamentu Kadr i Szkolenia na znak protestu odszedł ze służby. A żona nowego pana dyrektora z Gdańska może się teraz dumnie przechadzać po sopockich galeriach handlowych ze swą przyjaciółką. Panią premierową.

Tak oto wygląda dziś sytuacja w Centralnym Biurze Antykorupcyjnym. Elitarnej niegdyś służbie specjalnej, która miała nie bać się nikogo i walczyć z przestępczością na każdym, nawet najwyższym szczeblu.

Z oczywistych względów nie będę mógł odpowiedzieć na niektóre ewentualne pytania. Liczę na wyrozumiałość. Nie będę również zaglądał tutaj zbyt często. Ale raz dziennie postaram się uruchomić odpowiednie środki techniczne dające mi poczucie względnej prywatności.

Na koniec prośba do Igora Janke: możliwe, że spotka się Pan z naciskami, by ujawnić dane osoby, która założyła ten blog. Choć podjęte zostały wszelkie środki ostrożności - liczę na dyskrecję.
 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka